W rannym słońcu skąpana Avenue du Bois de Boulogne zapełniała się powoli ludźmi. Żadnych trybun, żadnych ogrodzeń. Miejsce defilady do ostatniej chwili było trzymane w tajemnicy z obawy przed napadem powietrznym. [...]
Stojąc wśród tłumu, usłyszałem raptem: „Les Polonais” — i ujrzałem po paru sekundach pojawiający się nasz oddział. W zwartym szeregu, z majestatycznym spokojem przedefilował wśród oklasków, robiąc tak na fachowcach, jak i na publiczności wrażenie siły i świadomej karności. [...] Generał [Józef] Haller, który przed paroma dopiero dniami przybył do Francji, miał łzy w oczach, gdy mi winszował tak świetnego naszego narodowego dorobku.
Ze ściśniętym ze wzruszenia gardłem, z radośnie bijącym sercem wracałem do biur misji, dumny, że dane mi było widzieć polskiego żołnierza, pod własnym sztandarem, symbolicznie kroczącego po prostej linii prowadzącej od Placu Gwiazdy do Łuku Zwycięstwa.
Paryż, 14 lipca